PRZEKŁAD

Elegiarum libri IV >  Liber III >  Elegia II >  strony 67 -  69


Elegia I  left left right  Elegia III
 

 

Elegia II.

 

Nie staram się wybadać duchów niebieskich,

Myszkowski1, ani gwiazd świadomych mego losu.

Nawet bez pytania gwiazd jasno wiadomo,

że przeznaczeniem każdego jest śmierć.

Głębsze dociekanie zapewne na nic się nie przyda, a bogowie

Nie chcą, by człowiek znał ich postanowienia.

Gdyby nawet nagła śmierć przyśpieszyła koniec mego życia2,

nie zniweczyłaby moich nadziei.

Nie pożądam chciwym sercem wielkich królestw,

Nie nękam swymi darami siedzących wysoko bogów.

Miłe mi jest ubóstwo3; tak się nim cieszę,

jakbym posiadł twoje, szczęsny  Krezusie4, bogactwa.

Kto chce, niech wystaje na progach królów odwlekających decyzję,

Kto chce, niech szuka zysku na nieujarzmionym morzu5.

Ja, ubogi, będę przewracać pługiem szczupły spłachetek ziemi

STRONA 67

Oryginalny skan

Transkrypcja

i ufną ręką rzucę pewne ziarna.

Będę miał dobrą nadzieję, dopóki żniwiarz

Nie skosi sierpem złocistych łanów przy upalnej kanikule.

O bogowie, którym my, prości wieśniacy, składamy ofiary,

Strzeżcie tych paru morgów mej ziemi.

Niech nie szkodzi delikatnym plonom nadmierny mróz

ani gwałtowne upały, ani deszcz i zbytnie opady,

Lecz niech ziarna, powierzone wyoranym bruzdom,

odda z lichwą wdzięczny  zagon.

A u mnie, ufając w pełną stodołę,

niech sobie wieśniak spokojnie siedzi przy kominie

i niech przedłuża biesiady zwyczajne przy święcie,

a niech mu nie będzie wstyd, że pijane nogi nie chcą go nosić.

Tu właśnie, jeśli zechcesz kiedyś uciec od zgiełku  miasta,

skieruj prędko koła swego wozu, Myszkowski,

i nie gardź jako bogacz progami skromnego domostwa;

nawet mały dom ma przecież swoje Lary.

Gdzie indziej możesz podziwiać kapiące od złota drzwi,

dzieła Parrazjosa, tchnące życiem posągi Skopasa.

Tutaj czeka cię miły spokój i długi wypoczynek,

niewyszukane potrawy, wdzięczne pole,

tu słodkie śpiewy ptaków i zdrowe powietrze,

przejrzyste jeziora i cienisty gaik.

Tu i królestwo Pana blisko, czy wolisz zastawiać sidła na jelenie,  

czy strzelać do nieostrożnych ptaków.

Pazyfila zaś wszystkie zapasy zgromadzone na cały rok

STRONA 68

Oryginalny skan

Transkrypcja

rozłoży przed tobą, gdy wstąpisz w skromne progi,

a gdy będziesz ucztować, usłuży ci gorliwie na każde skinienie,

a  gdy spełnisz puchar, doleje ci wina,

i z rumieńcem wstydu upraszać będzie o wyrozumiałość dla ubóstwa,

bo chętnie postawiłaby przed tobą ambrozję, gdyby ją miała14.

O jak dobrze żyło się wtedy, gdy na ziemi

nie korzystano jeszcze wcale z bogactwa złota!

Nikt nie był wielmożny ani ubogi; sprawiedliwa ziemia

wszystkim na równi dostarczała pożywienia.

Nie było procesów o sporne granice, ani gniewnych swarów,15

porywczych włóczni, srogiego miecza.

Lecz odkąd pojawiło się na świecie zdradliwe złoto,

pojawiła się też chciwość, matka wszelkich zbrodni.

Wtedy zniknęła uczciwość, a nastały złodziejstwa, grabieże,

zasadzki, oszustwa, trucizny, wojny, zabójstwa.

Mnie zaś ubóstwo wydaje się godne pochwały choćby dlatego,

że nie zagraża mu złodziej ani srogi wróg.

Przejdzie ono bezpiecznie pośród zbójców włóczących się po nocy,

Nie boi się żadnych zasadzek ani strat,

ani nawet śmierci; niczego bowiem, co ciężko jest zostawić --

ani królestw, ani wielkich majętności sobie nie zgromadziło.

 

przekład: Elwira Buszewicz

                                   

Elegia II.

 

Ja, o Myszkowski, ni duchów niebieskich

            Ni gwiazd nie pytam o swe dalsze losy.

Gwiazd się nie radząc rozumiem to jasno,

            Że los każdemu wypadnie śmiertelny.

Więcej dociekać nie ma sensu. Niebo          

            Nie chce, by człowiek znał jego wyroki.

Nawet gdy nagła śmierć skróci mi życie,

            Wielkich nadziei moich nie rozwieje.

Nie pragnie serce moje królowania,

            Na bogach nic ślubami nie wymuszam.        

Kocham ubóstwo i tak się nim cieszę

            Jakbym Krezusa bogactwa posiadał.

Kto chce, niech tkwi na progach gnuśnych królów,

            Albo dla zysku puszcza się na morze.

Ja zaś, ubogi, pługiem grunt przeorzę           

            I ufną dłonią garść ziarna zasieję,

Czekając chwili, gdy żniwiarz wśród letnich

            Skwarów złociste łany sierpem skosi.

Bogi, wam prosty wieśniak dary składa,

            Przeto tych moich paru morgów strzeżcie.

Niech młodych plonów  nie niszczy mróz srogi,

            Ni skwar słoneczny, ni zbytnie opady;

Niech ziarno ornym powierzone skibom

            Z nadwyżką potem wdzięczna odda rola,

Niech brogi moi napełnią włościanie

            I niech beztrosko siądą przy kominie.

Niech biesiadują długo w dni świąteczne,

            Choćby się chwiali na pijanych nogach.

Tu wóz swój prędko skieruj, o Myszkowski,

            Gdybyś od zgiełku miasta chciał odpocząć

I, chociaż bogacz, skromną nie gardź strzechą,

            Bo ma swe Lary nawet mały domek.

Gdzie indziej szukaj złotych wrót, arcydzieł

            Dłuta Skopasa, pędzla Parrazjosa;

Tutaj cię czeka spokój i wytchnienie,

            Proste potrawy oraz miłe pole,

Słodki śpiew ptaków i zdrowe powietrze,

            Czyste jeziora i cieniste gaje.

W pobliżu Pan króluje; możesz w sidła                               

            Łowić jelenie lub do ptaków strzelać.

Zaś Pazyfila to, co ma w spiżarni,

            Na stół wystawi, gdy w me wstąpisz progi,

Przy uczcie będzie na twoje rozkazy,

            A gdy opróżnisz kielich, wleje wina,

Z rumieńcem za stół skromny przepraszając,

            Bo chciałaby cię ambrozją częstować.

Dobrze się żyło, gdy jeszcze na ziemi

            Nie było złota i skarbów nie znano,

Nie było biednych ani też bogatych --

            Wszystkich żywiła sprawiedliwie ziemia.

Nie było gniewu, sporów o granice,

            Porywczych włóczni i srogiego miecza.

Lecz gdy zdradzieckie złoto świat ujrzało,

            Na świat też przyszła matka zbrodni -- chciwość.

Precz poszła wiara, nastał rozbój, kradzież, 

            Podstęp, zasadzka, wojna, jad, morderstwa.

Ja zaś ubóstwo chwalę choćby za to,

            Że mu ni złodziej, ni wróg nie zagraża.

Ono wśród zbójców chodzić może nocą,

            Szkód i zasadzek wcale się nie lęka,

A nawet śmierci. Nie będzie żałować

            Niczego – nie ma skarbów ni korony.

 

                               przekład: Elwira Buszewicz


STRONA 69

Oryginalny skan

Transkrypcja