PRZEKŁAD

Elegiarum libri IV >  Liber III >  Elegia I >  strony 65 -  67


Liber III  left left right  Elegia II
 

 

Elegia I.

 

Znów wszczynasz wojnę, matko wyposażonego w strzały Amora1,

nie masz nigdy upodobania w długim ze mną pokoju2.

Serce jeszcze nie zdążyło w pełni wyleczyć pierwszej rany,

A już srogi Amor ponownie ugodził w mą duszę.

Oszczędź mi, proszę3, przypominania zabaw pierwszej młodości,

Powinno ci wystarczyć, Cyterejko4, że raz oszalałem!

Nie nadaję się do tego, by kiedy grzebieniasty ptak przywoła świt,

czuwać u zamkniętych drzwi5

i szybkimi kopniakami łomotać w nieprzyjazne wrota

próbując to pochlebstw, to gróźb.                

Tak mogło być kiedyś; dojrzalszy wiek

Wymaga innych obyczajów i zajęć.

Oto żałosną wojnę gotuje przeciwko Ryfejskiej Moskwie6

mój król i podnosi święty oręż w obronie sprzymierzeńców7.

Towarzyszy mu w wyprawie kwiat północnej8 młodzieży,

A pod stopami mężów jęczy świadoma rzeczy ziemia.

STRONA 65

Oryginalny skan

Transkrypcja

Czyżby ci już stoczone nad przejrzystymi wodami Dniepru9

walki wypadły z pamięci, dziki Moskwicinie?10

Czy nie pamiętasz już, zatraceńcze,  klęsk pod Starodubem11

i ziemi, która jeszcze bieleje od gnijących kości?

Zawróć swe kroki, jeśli masz trochę rozumu! Oto przed tobą

ten sam przeciwnik, przez którego już tyle razy zostałeś zwyciężony.

Nie ufaj, jako dowódca, w liczebność czy w niemrawe rzesze;

należy się postarać o dzielny, nie o liczny zastęp.

Ja zaś nie muszę szukać wojny z zewnętrznym wrogiem:

mam wewnętrznego nieprzyjaciela, który rani moje serce.

Przed nim nie obroni tarcza, ani oszczep, ani miecze,         

ani siły się nie przydadzą, ani nie ma sensu uciekać.

Ty jednak, o ty, o którą bój toczy sama Dione12,

Pazyfilo13, przybądź jako przyjaciółka pokoju!                                  

Nie jestem z takich, którzy aby zdobyć miłość

składają bogom fałszywe śluby.

Nie podoba mi się żadne oszustwo; na fałszywe przysięgi kochanków

głuche są uszy lekceważącego je Boga.

Ty zaś, jeśli tylko nie wzgardzisz mą miłością,                                

Będziesz przedmiotem mej troski aż do samej śmierci.

Ty zarządzaj domem, tobie jednej niechaj służy moje mienie,

jakkolwiek jest niewielkie, niech ci ono służy.

Inny niech żegluje na Atos14, tratuje morze końskimi kopytami,

niech wypije i rzeki, i morza, jeśli mu się podoba.                           

Dopóki tylko będziesz mi sprzyjać, dopóki będziesz odwzajemniać

moją troskę, nic mnie nie obchodzą wspaniałe królewskie berła.

STRONA 66

Oryginalny skan

Transkrypcja

Z tobą ani oranie ziemi twardym pługiem,

ani doglądanie pasących się stad nie będzie uciążliwe.

Po cóż mi pieniądze, okupione nieustannymi troskami       

albo koncha perłowa, znaleziona na dnie Morza Czerwonego?15

Żadna ilość złota nie uleczy zatroskanych umysłów,

a płocha fortuna toczy wszystko niepewnym kołem.

Z tobą, Pazyfilo, niech mi będzie wolno żyć, a kiedyś

zakończyć życie na twym łonie.

 

przekład: Elwira Buszewicz


Elegia I.

 

Znów za broń chwytasz, o matko Amora,

Nie chcesz mieć ze mną długiego pokoju!

Ledwo się z pierwszej wyleczyłem rany,

Już srogi Amor w me serce ugodził.

Odpuść, nie wzniecaj młodzieńczych igraszek,                   

            Niech ci wystarczy, że raz oszalałem.

Już nie te lata, by gdy kur zapieje,

            Czuwać przy wrotach zamkniętych na głucho,

W drzwi nieprzyjazne kopniakami walić,

            To się przymilać, to znów groźby rzucać.                

Dawniej – nie mówię… ale wiek dojrzały

            Raczej inaczej każe się prowadzić.

Oto Ryfejskiej Moskwie smutną wojnę

            Król mój gotuje, święty miecz podnosi.

Z nim kwiat północnej wyrusza młodzieży,

            Już pod stopami mężów jęczy ziemia.

Czyżbyś o walkach nad przejrzystym Dnieprem

            Już, Moskwicinie okrutny, zapomniał?

Straceńcze! Pomnij starodubskie klęski!,

            Dotąd tam ziemia od kości się bieli.             

Jeśli masz rozum, zawróć. Wróg przed tobą

            Ten sam, co już cię tyle razy pobił.

Nie ufaj, wodzu, w liczbę gnuśnej rzeszy,

            Potrzeba dzielnych, nie licznych zastępów.

Ja zaś nie muszę szukać walk zewnętrznych,

            Wewnątrz mam wroga, co me serce rani.

Tu nie obroni miecz, oszczep czy tarcza,

            Na nic tu siły, na nic też ucieczka.

Lecz ty, za którą sama walczy Dione,

            Przyjdź, Pazyfilo, z pokojową misją!                                   

Ja nie z tych, którzy, aby posiąść miłość,

            Fałszywym ślubem pozyskują bogów.

Oszustw nie lubię;  a fałszywych przysiąg

            Kochanków głuchym uchem słucha niebo.

Ja zaś, gdy moją nie wzgardzisz miłością,                           

            Aż po grób będę troszczyć się o ciebie.

Rządź moim domem. Cały mój majątek ,

            Chociaż niewielki, tobie niechaj służy.

Inni niech płyną na Atos, niech rzeki,

            Morza wypiją, konno je tratują.                               

Póki mi sprzyjasz, póki odwzajemniasz

            Czułość mą, nie dbam o królewskie berła.

Z tobą nie będzie ciężko twardym pługiem

            Orać zagony ani pasać stada.

Po cóż mi pieniądz? Wiecznych trosk wymaga!                  

            Po cóż mi perły z Czerwonego Morza?

Złoto nie leczy stroskanych umysłów,

            Płocha fortuna wszystko kołem toczy.

O Pazyfilo! Pozwól mi żyć z tobą

            I na twym łonie żywota dokonać.

 

przekład: Elwira Buszewicz

 

STRONA 67

Oryginalny skan

Transkrypcja