ELEGIA XI.
Meonijczyk1 napisał, że również i sny pochodzą od Jowisza: ja też myślę, że od Jowisza przyszedł do mnie mój sen2. Była noc. Po wszystkich ziemiach leżeli ludzie, a ich zmęczone serca pokrzepiał senny bożek3 – tylko moje serce gryzły nieznające spoczynku troski, a sen umykał z niespokojnego łoża. Aż wreszcie, gdy błysnęła jasno pochodnia wschodzącego Feba4, |
STRONA 60 |
i na mnie spłynął spóźniony spoczynek5. W tym śnie postać nadludzkiej postury zjawiła mi się – myślę, że było to bóstwo6 – i tak do mnie przemówiła: “Czy chcesz zerwać więzy, strząsnąć z siebie jarzmo i wreszcie odejść wolny? Czy może wolisz, by wieczne troski szarpały ci serce, byś żył umęczony w twardej niewoli? Jeśli obrzydło ci do reszty okrucieństwo twej pani i jeśli pragniesz rozwiązać węzeł, co ciasno oplata ci serce, choć za mną. Przyszedłem ci pomóc”. Przytakuję tym słowom i z ochotnym sercem podążam za przewodnikiem. Chwilami zdawało mi się, że stąpam po ziemi, to znów że unoszę się nad ziemią, lecąc jak ptak; tak idąc bez chwili wytchnienia wspięliśmy się na wysoką górę, która wznosi się stromo nad wzburzonym morzem. Tu znów mój przewodnik tak rzecze: „Czy umiesz powiedzieć, w jakim miejscu postawiłeś swą stopę? Ta góra zwie się od prawieku Leukadią7, te zaś wody żeglarze nazywają leukadyjskimi. Poznaj właściwość tego miejsca: komu zbrzydła długa miłość, ten stąd skacze i – miłość zwalczywszy – zdrów i cały odchodzi. Świadkiem Deukalion8, który pałając miłością do Pyrry, stąd się rzucił i te wody uwolniły go od męki. To samo zrobił Kefalos, Kefalosowi9 także ów skok pomógł, gdy pod wodą miłość umknęła z serca. Ty także bez wahania powierz się łagodnym wiatrom: |
STRONA 61 |
ten skok nikogo nie może przyprawić o śmierć. Ociągasz się? Żeby ci dodać odwagi, pozwolę, byś i w tym przedsięwzięciu miał we mnie przewodnika”. To rzekłszy, skoczył, pociągając mnie za sobą; spadam, lecz moją wizję przerwało przerażenie: ujrzałbyś, jak z przestrachu trzepoce się moje serce, jak zlewam się potem i włosy stają na głowie. Gdy się ocknąłem, odzyskałem świadomość i zmysły, po trzykroć i czterykroć przemyślałem ten mój sen. I rzekłem: „Którymkolwiek z bogów jesteś, który ulitowałeś się nad mymi jękami, bądź pozdrowiony, i spraw, by sen się ziścił!” Wszak bogowie, gdy są nam przychylni, i we śnie potrafią zdjąć z nas gniotące brzemię okrutnego przeznaczenia. Gdy Ifianassa10 miała zginąć na ołtarzu czystej Diany, ocalała z woli bogini-dziewicy, która zesłała dzikie zwierzę. Dziewczynę uratowało dzikie zwierzę – mnie niech ów wyśniony skok wyzwoli, niech mój ogień zgaśnie w aktejskich wodach11! Ty także, bogini zrodzona z szafirowych fal morskich12, spojrzyj wreszcie życzliwiej na moje łzy, zacznij wycofywać hufiec długotrwałej miłości z mego serca, i gdzie indziej przenieś swoje sztandary! Gdy, o boska, wolny odejdę z twych królestw, to strata równa będzie jednej kropli ginącej w Morzu Jońskim – wszak tobie ciągle nowych i nowych tłumów młodzieży przybywa, która sama garnie się pod twoją władzę! Stąd bierz sobie zaciąg, ich to możesz w jaśniejącą zbroję |
STRONA 62 |
ubierać i uczyć – wszechwładna – swych sztuk! Mnie, weteranowi, po wielokroć rażonemu włócznią wroga, niech będzie wolno złożyć broń u domowych ołtarzy. Nawet cesarz, mówią, sterany podeszłym wiekiem odłożył teraz berło starzejącą się dłonią i wodze cesarstwa oddał bratu, sam zaś zatroszczył się o własną starość13. Podobnie, gdy czuje zbliżającą się starość, dobry rumak stroni od kurzu elejskiej14 bieżni, by nie roztrwonić osiągniętej sławy dawnych zwycięstw, które odnosił na olimpijskich polach. Ojcze! Wyniosła kolumno budowli grożących upadkiem! O ręko niesłabnąca, zawsze dzierżąca oręż! Ty cesarstwu jego dawny majestat i splendor zdołałeś przywrócić swą mądrą radą; ty ujarzmiłeś Ren i Łabie złamałeś rogi15, gdy obie rzeki wylały ze swego koryta! Ty też poprowadziłeś przez morze żaglonośne okręty i na ziemi afrykańskiej zatknąłeś pełne chwały trofea16; i przemierzając słony przestwór aż poza słupami Herkulesa17, dalekie państwa przyłączyłeś do swego cesarstwa! Ty niezwyciężony w wojnie, pobłażliwy nawet dla wrogów – ani Gall, ni Sas18 temu nie może zaprzeczyć! Teraz, syt życia i sławy, w spokoju ducha czekasz, aż wypełni się przeznaczenie i dzień twój ostatni |
STRONA 63 |
uwolni cię, pogodzonego z losem, z tego ziemskiego więzienia, wynosząc cię na świetliste wyżyny nieboskłonu, tam gdzie wielki wnuk Alceusza19, gdzie Liber20, gdzie i sam Kwiryn21 purpurowymi ustami piją soczysty nektar. My zaś ani starości, ani twych szczątków nie będziemy opłakiwać, bo przez swoje zasługi żyć będziesz przez wszystkie wieki.
przeł. Grzegorz Franczak |
STRONA 64 |