Krolu, możesz mi wierzyć, że za lat dawniejszych
I ludzie obyczajów byli pobożniejszych.
Nie były takie lichwy, ani waśni takie,
Rychlej mierność i cnoty kwitnęły wszelakie.
O elekcyjach sobie głowy nie zmyślali,
Żadnych praktyk i tego słowa snadź nie znali.
Ludzie z sobą uprzejmie, nie za tarczą żyli,
Starsze w leciech, także też przełożone czcili.
Ale jako panowie jęli się próznować,
Toż i poddanym zaraz poczęło smakować;
Skąd gadki niepotrzebne, skąd i wiary rózne,
I łakomstwo urosło, i utraty prózne.
Praktyk się namnożyło, nie masz uprzejmości,
Żaden nie jest uważon w swojej dostojności;
Cnoty wszytkie zagasły, mąż dobry – nowina,
Serca w ludziech oziębły, strach nas Tatarzyna.
To ty, o możny królu, łatwie wynicować
Wszytko możesz, tylko chciej jawnie pokazować,
Że jako sam przystojność i cnotę miłujesz,
Tak niewstydu i fałszu w drugich nie lubujesz.
Łacno swą wolą, łacno objeździć królowi.
Pilecki, będąc panem temu tu Zamchowi,
I na niedźwiedziech jeździł. Prawo – kolca twarde:
Komu je na nos włożą, powiodą i harde.
Ale o tym na ten czas dopuść Bogu radzić,
Który wszytki twe sprawy zawżdy zwykł prowadzić
Do szczęśliwego kresu: sam po ustawicznych
Pracach odpoczyn sobie w tych tu lesiech ślicznych!