TRANSKRYPCJA

Dryas Zamechska  >  strony 5 -  8


Karta tytułowa  left left right  Dryas Zamchana
 

                                                  

  DRYAS ZAMECHSKA

 

Co to za gość, o siostry, przyszedł w nasze kraje?

Sama twarz i uroda, sam statek wydaje,

Że zacny człowiek jakiś, a król bez wątpienia,

Onych cnych bohaterów jeszcze snać nasienia.

Znam cię, o zacny królu, chociaś bez korony

Ani w rózny od inszych ubiór obleczony!

Znam cię, o królu polski, choć tu, miedzy lasy,

Z dzikim źwierzem przebywam po wszytki swe czasy.

I nas o twym przyjeździe głosy dochodziły,

I z tych lasów na oczy ludzkie wywabiły,

Abychmy też twoję twarz wdzięczną oglądały

I gościa tak miłego mile przywitały.

Bądź zdrów na długie czasy, królu wielowładny,

A w twoich pięknych myślach daj ci Boże snadny

Skutek widzieć! Znaczy się z początków koniecznie,

Czego już i na dalszy czas ludzie bezpiecznie

Po tobie czekać mogą: tylko prosić trzeba,

Aby Bóg dobrej radzie błogosławił z nieba.

Mnie jednej, twoję dzielność i twe słysząc sprawy,

Serce niemylnie tuszy, że cię z Bolesławy

Równo Polska kłaść będzie: a ty nie ustawaj,

Ale dobrych początków coraz dokonawaj

Jeszcze lepiej! Z królów rząd: póki Polska miała

Pany rządne, taka więc i szlachta bywała.

STRONA 5

Oryginalny skan

Krolu, możesz mi wierzyć, że za lat dawniejszych

I ludzie obyczajów byli pobożniejszych.

Nie były takie lichwy, ani waśni takie,

Rychlej mierność i cnoty kwitnęły wszelakie.

O elekcyjach sobie głowy nie zmyślali,

Żadnych praktyk i tego słowa snadź nie znali.

Ludzie z sobą uprzejmie, nie za tarczą żyli,

Starsze w leciech, także też przełożone czcili.

Ale jako panowie jęli się próznować,

Toż i poddanym zaraz poczęło smakować;

Skąd gadki niepotrzebne, skąd i wiary rózne,

I łakomstwo urosło, i utraty prózne.

Praktyk się namnożyło, nie masz uprzejmości,

Żaden nie jest uważon w swojej dostojności;

Cnoty wszytkie zagasły, mąż dobry – nowina,

Serca w ludziech oziębły, strach nas Tatarzyna.

To ty, o możny królu, łatwie wynicować

Wszytko możesz, tylko chciej jawnie pokazować,

Że jako sam przystojność i cnotę miłujesz,

Tak niewstydu i fałszu w drugich nie lubujesz.

Łacno swą wolą, łacno objeździć królowi.

Pilecki, będąc panem temu tu Zamchowi,

I na niedźwiedziech jeździł. Prawo – kolca twarde:

Komu je na nos włożą, powiodą i harde.

Ale o tym na ten czas dopuść Bogu radzić,

Który wszytki twe sprawy zawżdy zwykł prowadzić

Do szczęśliwego kresu: sam po ustawicznych

Pracach odpoczyn sobie w tych tu lesiech ślicznych!

STRONA 6

Oryginalny skan

Jesli chcesz rzek przezornych pławem napaść oczy:

Tu Sopot i Tenwica swoję rosę toczy,

Tu Tanew niehamowna San prędki napawa,

A Tenwi dwóch ochotna Rdzina nie wydawa.

Ale jesli cię raczej myśliwa myśl wiedzie

Na dzikie wieprze jechać albo na niedźwiedzie

Lubo sarny po puszczy gonić wiatronogie:

Wszytkiego tu, królu mój, najdziesz mnóstwo srogie.

A teraz więc te wszytkie puszcze i ze wsiami

Król polski opatruje zawżdy starostami,

Ale przed laty (patrzaj, jako wiek nasz dawny)

Trzymał to Iwan Kustra z Krzeszowa, mąż sławny,

Który Leżejsko na swym gruncie zabudował,

Tu Łukową założył, a we Pszy panował.

Potym, kiedy plemienia jego się zebrało,

Wszystko to po nich królom w ręce się dostało.

Tak na świecie nie masz nic własnego nikomu:

Dziś to moje, a jutro będzie w inszym domu,

A potym jeszcze w inszym i w drugim, i w trzecim,

A my jako suchy list na dół z drzewa lecim.

Dłużej cię bawić, królu nasz, nam się nie zdało:

Podobno i to, albo bez podobno, mało

Co g’rzeczy, ale w lesie nie uczą wymowy.

Prostymi tu swe rzeczy odprawujem słowy,

Ani my w mieście, ani na sejmiech bywamy,

Ani tam krasnych onych mowców twych słuchamy –

W lesiech lata swe trawiem z fauny rogatymi,

Co wy podobno mężmi zowiecie dzikimi.

STRONA 7

Oryginalny skan

Tam albo wieńce wijem, albo tańcujemy,

Trafi się, że z Dyjaną czasem polujemy.

To są nasze zabawy, póki topór ostry

W modrzewiu nie namaca dusze której siostry.

 

transkrypcja Albert Gorzkowski


 

STRONA 8

Oryginalny skan