PRZEKŁAD

Elegiarum libri IV >  Liber II >  Elegia VIII >  strony 54 -  56


Elegia VII  left left right  Elegia IX
 

 

ELEGIA VIII1.

 

Wrogie naturze plemię Pyrry2, dziewczęta,

które gardzicie własną urodą i naturalną cerą!

Po co niewinne włosy przypalać żelazem

i fryzować je, goniąc za zmieniającą się modą?

Lub po co obwieszać uszy eojskimi kamykami

i śnieżnobiałe dłonie rozjaśniać klejnotami3?

Po co, mówię, barwić brwi czarnym węglem

lub krokodylim kałem4 mazać usta?

Najlepsza jest ta uroda, którą sama natura stworzyła,

i wystarcza ona za posag i ozdobę każdej dziewczynie.

Nigdy zasadzony ludzką ręką jesion nie wyrósł równie pięknie

jak ten, który zieleni się wyrastając naturalnie z ziemi.

Woda też z wnętrza skał wypływa czystsza

niż ta, którą sztucznie się puszcza przez wydrążone rury.

Powiedzcie: gdy Apelles5 maluje Wenus albo Junonę,

jaki obraz ma przed sobą w myśli –

STRONA 54

Oryginalny skan

Transkrypcja

wasz, którym posmarowane twarze lśnią od lepkiego różu,

czy może tych, których policzki zalecają się naturalną barwą?

Lecz tak przenikliwym znawcą piękna nie był Apelles,

ani nie był nigdy Parrazjos6, ani też Protogenes7,

ani nawet sam Parys, przed którym w dolinie wysokiej Idy,

jak powiadają, stanęły trzy nagie boginie8,

jak Amor, doświadczony badacz urody –

sam piękny, piękne tylko kocha dziewczęta;

że sam jest chłopcem, szuka młodości

i nie bierze w dłoń kolców, gdy przekwitły róże;

że wreszcie jest nagi, nienawidzi wszystkiego, co pokryte fałszem,

zwłaszcza serc – bo najgorsze są udawane uczucia.

Zgodnie z prawami Amora dbajcie o urodę, dziewczęta,

z niego, na ile można, niech bierze przykład kochanka.

Kiedyś, gdy będziecie w podeszłym już wieku,

i wasze śnieżnobiałe policzki zaczną żłobić zmarszczki;

kiedyś przebaczy wam Amor – jeśli ów trud nie będzie daremny –

że wszelkimi środkami walczycie o własną urodę.

Teraz jednak, gdy twarz nietknięta starością, w samym kwiecie wieku,

kto was pochwali, że paradujecie z pobielonymi policzkami?

Dodajmy, że barwiona twarz przedwcześnie się starzeje,

a ostre maści niszczą delikatną skórę.

Niejedna, nie sięgając po barwidło, mogła wydawać się piękna,

na podobieństwo czystego śniegu na płowych szczytach,

tymczasem poprawiając kosmetykami swoją urodę,

choć ma dwadzieścia lat, już nazywają ją starą.

STRONA 55

Oryginalny skan

Transkrypcja

Ta więc, co pragnie, by długo i szczerze zwano ją urodziwą,

niech się nigdy nie stara być piękna do przesady,

lecz niech poprzestanie na naturalnym wdzięku:

bo cóż bardziej roznieca miłość niż piękny kształt!

 

przeł. Grzegorz Franczak


STRONA 56

Oryginalny skan

Transkrypcja