PRZEKŁAD

Elegiarum libri IV >  Liber I >  Elegia XIV >  strony 34 -  36


Elegia XIII  left left right  Elegia XV
 

 

ELEGIA XIV.1

 

Chwalę cię przyjacielu, że postanowiłeś,

by ukrywać swą miłość i nikomu jej nie zawierzać.

Kochasz w spokoju, zawiści i obmowy złych ludzi

unikasz, i sam strzeżesz swojej dobrej sławy.

Mnie nie dość łagodną strzałą ugodził ów bożek2,

bym był w stanie ukryć mą ranę.

Choćbym milczał, zdradzają mnie moje westchnienia

i bladość, która osiadła smutne oblicze.

Cóż? Gdy chodzę koło zatrzaśniętych nocą drzwi

albo leżę wpół śpiący na twardej ziemi,

wówczas, gdy ku zachodowi chyli się leniwy Bootes3,

ktoś z pochodnią przechodząc, rzecze: „Kocha ten nieszczęśnik”.

STRONA 34

Oryginalny skan

Transkrypcja

I nie myli się, a ja się obawiam, by jakiś zdrajca

nie wyszedł stamtąd, gdzie los wzbrania mi wejść.

Ty zaś fortunie przychylnej nazbyt nie ufaj,

ktokolwiek jesteś: ta bogini niepewnym kołem się toczy4.

Niedawno to ja przez noc całą miałem dziewczynę5,

gdy ty, nieszczęsny, marzłeś przed zamkniętymi drzwiami.

Marzłeś, gdy zimowy Auster6 wzburzał wody,

a mnie czuła kochanka pieściła na miękkim łonie.

Jaka Kolchijka7, jakie ją odmieniły zaklęcia? Może złotu

większa siła jest dana niż ziołom i zaklęciom?

Ktokolwiek masz złoto, niczego nie  musisz już żądać.

Nic lepszego nad złoto nie można sobie wyobrazić8.

Tego, co dzisiaj – zwycięzca – posiada moją kochankę,

pamiętam, jak chodził w hańbie z nogą oznaczoną kredą9,

i jak za dnia czyścił miejskie rynsztoki,

biorąc cięgi od bezlitosnego patrona.

I on teraz oto, wzbogaciwszy się niecnie morderstwem lub kradzieżą,

panuje w moim królestwie i cieszy się moją własnością.

Ach, niech sczeźnie, kto pierwszy handlować miłością

począł, kto wprowadził zwyczaj miłosnych podarków!

Ów niegodziwiec wstyd pogrzebał, ów właśnie

dał rozwiązłości podnietę i iskrę zapalną.

Stąd zrodziły się perfidne sztuczki, a dziewczyna nauczyła się,

jak drwić sobie przebiegle z poważnego mężczyzny.

O szczęsny pierwotny wieku, gdy młodzież, nie znając zbytku,

wiodła swój żywot wśród lasów i pośród pól!10

STRONA 35

Oryginalny skan

Transkrypcja

Wtedy jeszcze dziewczęta odziewać się w miękkie jedwabie

nie miały w zwyczaju, ani drogich kamieni wkładać na palce.

Za odzienie starczała skóra zdarta z pierzchliwej sarny

albo wiatronogiego jelenia, lub górskiego wilka.

Kto dzikiego jelonka swej pani lub kolorowego ptaka

wówczas darował, dar taki nad wszystko był drogi11.

Nie wzbraniała się też dziewczyna winogron czy żółtych śliwek

przyjąć wdzięcznie w podarku, lub zwykłych orzechów12.

Takimi drobiazgami pozyskany, pewny siebie Amor nie wątpił,

że największym żarem zapłonie.

Dzisiaj zaś Amora się kupi za klejnoty i żółte złoto13,

na próżno – wszak dar podoba się bardziej niż ten, kto daruje.

Ty więc, której los zdarzył tak obfite plony,

nie zwlekaj, chciwymi dłońmi sięgaj w spichlerze:

gdy już darował ci szaty i oddał całe złoto,

rozkaż mu, tyranko, by oddał i szkatułę.

A teraz zacznij troszczyć się zawczasu

o dojrzałe lata i zawiązuj trwałe przyjaźnie.

Nie ufaj zbytnio szlachcicom ani bogaczom,

bo gdy fortuna jest nierówna, słabnie miłość.

Mnie nie odmieni ani długi wiek, ani żaden los:

będziesz mi droga za życia i po śmierci.

 

przekład: Grzegorz Franczak


STRONA 36

Oryginalny skan

Transkrypcja