PRZEKŁAD

Pan Zamchanus  >  strony 13 -  14


Dryas Zamchana   left left
 

 

Pan Zamchanus

 

Pan jestem, las mym domem. Piszczałkę trzcinową

Lubię i lekkie pląsy nimf w noc księżycową.

Tych zaś zwą Satyrami; lasy są im lube,

Natura ich rogata, obyczaje grube.

Chodźcie tu, prostaczkowie; u boku mojego

Przyklęknijcie a wiedzcie, jak uczcić wielkiego

Króla Polski, którego jakiś los szczęśliwy

Przywiódł pomiędzy nasze lasy oraz niwy.

Witaj, niezwyciężony królu! Twym życzeniom

Fortuna niechaj sprzyja i postanowieniom,

Przybywasz pożądany. Niebo się promieni,

Patrz, jak wesoła ziemia swoje barwy mieni;

Słyszysz jak w leśnych cieniach dźwięczą ptasie tony?

Nawet dęby i liściem odziane jesiony,

Płodne lipy, i buki z dala cię witają,

Chylą wyniosłe głowy, ręce wyciągają.

I nas, szlachetny królu, chęć widzenia twego

Wywabiła tak prędko z lasu cienistego;

Dzień ten, gdy ujrzeć ciebie i twoje oblicze

Nam wolno, między święta na zawsze policzę.

Póki wśród lasów dzicy żyć będą bogowie,

Z koźlonogim Satyrem pierzchliwi Faunowie,

Tak długo w naszym sercu twa twarz będzie żywa.

A od mieszkańca lasów przyjmij, co mu zbywa;

Czara i lśniąca łyżka, podstawka do czary,

A wszystko w jednej skrzynce; maleńkie to dary.

Nie gardź jabłkami świeżo z drzewa strząśniętymi,

 

STRONA 13

Oryginalny skan

Transkrypcja

Gruszkami i śliwkami, wiśniami pięknymi.

Chociaż ich hesperyjskie sady nie wydały,

Będą ci jak najsłodszy cukier smakowały.

Lecz przystoi, by dary, którem przygotował

Na twój stół, sam starosta tobie ofiarował.

On jednak przy twym boku twe rozkazy stale

Pełni; o sprawy państwa troszczy się wytrwale,

Więc nie mógł w tej materii okazać dworności;

Bo ta cnota ostatnio w borach raczej gości,

Z miast wysokich wygnana, w lasach mieszka sobie.

Lecz zaprawdę, o królu, niechaj będą Tobie

Wielkie dzięki, boś raczył dać nam tu w te strony

Tego właśnie starostę do naszej obrony;

Nikt zbrodniczych toporów po lasach nie nosi,

Zalęknionych Satyrów z ich grot nie wyprosi.

Więc żyjemy beztrosko. A tego nie mają

Bracia nasi, co w różnych stronach przebywają.

Oni nieraz widzieli, jak miecz i płomienie

Wydały ich ojczyznę na rzeź i spalenie;

Nieraz musieli rzucić swe dawne mieszkanie

I z płaczem w różne strony poszli na wygnanie.

 

przeł. Elwira Buszewicz


 

STRONA 14

Oryginalny skan

Transkrypcja