PRZEKŁAD

Elegiarum libri IV >  Liber III >  Elegia XIV >  strony 95 -  97


Elegia XIII  left left right  Elegia XV
 

 

 

 

 

 

Elegia XIV.

 

Wojny grożą, Patrycy1! Czy i my pójdziemy na wojnę2,

STRONA 95

Oryginalny skan

Transkrypcja

i  zaciągniemy się do twardej służby żołnierskiej?

Wojny miłe są tym, których usidla głód złota, rządzącego wszystkim

I niepokonana żądza klejnotów.

Mnie, przywykłego do poprzestawania na małym, niech się godzi z dala od trąb i oręża

zestarzeć w ojcowskim domostwie,

tam, gdzie ognisko płonie nieugaszonym płomieniem

a łaskawa Ceres3 wspomaga rolnika bogatym plonem.

Tutaj, gdy będę sadzić winnice lub delikatne jabłonie,       

napotka mnie, pokonawszy nieprzyjaciela, srogi żołnierz.

On to pośród pełnych kielichów będzie mi o krwawych bojach

opowiadał, i o porzucaniu obozów w popłochu ucieczki,

o miastach, o twierdzach strąconych ze szczytów gór,

o tysiącach zabitych mężów, o tysiącach pojmanych w niewolę.

Sam zaś, dzierżąc puchar pieniący się starym winem4

w milczeniu będę słuchać o dzielnych czynach męża.

Czeladź stać będzie w zadziwieniu; o głuche uszy sługi

obijać się będzie głos wołającego pana.

Ach, głupie umysły ludzkie! Po co w walce śmierci

szukamy? Przecież ona sama przychodzi, i to wówczas, gdy rozmawiamy5.

Choćbyś się cały opancerzył spiżem i mocną stalą,

ona wciska głowę i poprzez stal, i poprzez spiż.

Z żelaza był ten, który jako pierwszy ludzką krwią

potrafił splamić swe okrutne ręce.

Ani niedźwiedzie, ani tygrysy nie znają takiej zajadłości pomiędzy sobą,

ani hiena nigdy nie atakuje swego rodzaju6.

Jedynie ludzie okazują sobie wzajemnie taką nienawiść, jedynie oni

STRONA 96

Oryginalny skan

Transkrypcja

zbroją swe okrutne ręce, by zadawać sobie śmierć.

Tak oto okrutna Enyo7 otumaniła szaleńców,

że mniemają, iż przez srogie rzezie dostaną się do nieba;

Może w ten sposób Bachus, Alcydes8 i dzielny Kwirynus9

wysłużyli godność wielkich bogów.

O ileż jednak godniejszy uczt Jowisza

i barwnego łoża Hebe10 byłby ten,

kto uśmierzyłby wszystkie wojny na ziemi,

a pomiędzy narodami ustanowiłby pokój

na mocy nienaruszalnych przymierzy. Jemu należałoby poświęcić złote świątynie,

jemu ofiarowywać tłuste byki i wonne kadzidła.

 

przekład: Elwira Buszewicz

 

Elegia XIV.

 

Patrycy, wojny grożą! Czy wstąpimy

            I my do wojska, w srogie idąc boje?

Ci lubią wojnę, których żądza złota

            Lub głód klejnotów potężny usidla.

Ja, do ubóstwa nawykły, chcę czekać

            Starości nie wśród trąb bojowych, lecz w domu,

Gdzie niewygasłym żarem ogień płonie

            A Ceres  szczodrze rolnika obdarza.

Tu mnie, przy mojej winnicy  lub w sadzie,

            Znajdzie, pobiwszy wroga, srogi wojak

On przy kielichu o krwawych mi bojach

            Opowie, i o ucieczkach w popłochu,

O miast burzeniu i wysokich zamków,

            O rzeszach jeńców, o rzeszach poległych.

Ja, dzierżąc puchar starego Bachusa,

            Milczeniem przyjmę dzielne czyny męża.

Słudzy stać będą w zdumieniu, i głuche

            Będą mieć uszy na rozkazy pana.

O, głupie ludzkie umysły ! Szukamy

            Śmierci w orężu? Zaraz przyjdzie sama!

Choćbyś się spiżem, stalą opancerzył,

            Ona przez stal, przez spiże wciśnie głowę.

Z żelaza musiał być ten, kto śmiał pierwszy

            Okrutne ręce krwią człowieczą splamić.

Nawet tygrysy, niedźwiedzie i hieny,

            Tak się zajadle na siebie nie srożą.

Jedynie ludzie tak się nienawidzą,

            By dłoń okrutną zbroić na śmierć cudzą.

Straszliwa Enyo tak szaleńców mami,

             Że chcą po trupach ku gwiazdom się wznosić.

Bachus,  Alcydes oraz dzielny Kwiryn

             Tak godność bogów sobie wysłużyli,

Lecz uczt Jowisza oraz łoża Hebe,

            Daleko bardziej ten byłby godniejszy,

Kto wszystkie wojny na ziemi by stłumił,

            A wśród narodów niezłomnym sojuszem

Pokój utwierdził. Ten godzien świątyni,

            Wonnych kadzideł i ofiarnych wołów.

przekład: Elwira Buszewicz

 

STRONA 97

Oryginalny skan

Transkrypcja