ELEGIA VII.
Zdejm z głowy szyszak, a tarczę i włócznię, Mielecki1, odłóż na stronę, od zmęczonego boku odepnij miecz. Nie ma tu wściekłego szaleństwa wojny, żaden nagły pożar nie grozi polom uprawnym. Nie słychać trąby, która straszliwym dźwiękiem, spędzałaby słodki sen z powiek, nieostrożnych napełniając trwogą. Tu panuje błogosławiony pokój i beztroskie życie przy otwartych bramach, tu miłość i łagodny Apollo z lirą w dłoni2. Tarcze wojowników białą nicią oplata pająk, miecze i śmiercionośne włócznie pokrywa rdza, za to tętnią zaułki pełne beztroskiej młodzieży, a łagodny powiew niesie radosne klaskanie. Ja sam pachnącym olejkiem namaszczę ci skronie i na twe płowe włosy nałożę kwiecisty wieniec3, a ze wszystkich beczek utoczę ukrytego tam Bakcha4: bóg ten bowiem potrafi rozweselać umysły. |
STRONA 19 |
Potem opiewać będziemy orły i armię Cesarza, a także zdobyte przezeń mury etruskiej Sieny5. Sam Jowisz, mówią, pokonawszy Gigantów, posłał podobno do Troi swojego orła, by na wysoki Olimp zaniósł pięknego pasterza, schwyciwszy go delikatnie w swe szpony6. Wiele razy, gdy ów śnieżnobiałą ręką napełniał kielichy, krzywym nań okiem spojrzała małżonka Jowisza7, i spoczywając, pobladła, na tej biesiadzie bogów, ledwo warg brzegiem tknęła ambrozyjskich potraw. Ujrzałbyś tam, jak bogowie spoglądają na siebie znacząco, ona zaś z trudem się stara powstrzymać swe okrutne dłonie. Lecz nawet dziki Mars nie zawsze przypasuje do boku Śmiercionośny miecz, nie zawsze prowadzi krwawe wojny; nagi był przecież, kiedy na oczach zebranych bogów schwytany na cudzołóstwie wplątał się w haniebne sidła8. Nie dziw to: sztuka prześciga sztukę, świetnego biegacza często podlejszy biegacz dogania słabymi stopami. Więc wówczas wszyscy ujrzeli, jak straszliwy Mars9 blednie i jak na jego twarzy maluje się wyraźny strach, strach nie przed Otosem albo morderczym Efialtem10, lub że w kajdany zakują go w ciemnej jaskini, lecz przed rzodkwiami, zatkniętymi na zdobytych wrotach, tymi znakami zdobytymi na wrogu, stawianymi pośrodku forum, strach przed głowaczem, którego schwytanym gachom się wtyka, by ten, co pchał się w nie swoje, poczuł, jak mu się coś wpycha11. |
STRONA 20 |
Ten nawet, który świat przemierzywszy, postawił słupy na jego krańcach12 i sam jeden zdjął firmament nieba z barków Atlasa, zabiwszy wcześniej Hydrę, zgładziwszy lwa nemejskiego i skrzydlate potwory, i arkadyjskiego dzika, nawet on uległ z ochotą miłości do córki Eurytosa i pozwolił, by zwyciężona narzuciła mu swe prawa. Zdjął z grzbietu skórę olbrzymią, zdartą z kosmatego lwa, i pozwolił się okryć cienkim niewieścim odzieniem, odłożywszy maczugę, zażądał wrzeciona i włóczki, by twardą prawicą wysnuwać cieniutkie nici, i lustro trzymał, gdy odziawszy się w lwią skórę okrutna dziewczyna udawała przed nim zbrojnego męża. Co zatem przystoi bogom i dzielnym herosom, Mielecki, nie powinno być hańbą i tobie, śmiertelnemu. Wolno po nadludzkim trudzie dostarczyć rozrywki duchowi i nieco czasu poświęcić godziwym zabawom. Przyjdzie i czas, gdy obyczajem twych przodków spłacisz swój dług, prowadząc wojny za miłą ojczyznę i od granic odpędzisz nieujarzmionych Scytów13, i Moskwicina odeprzesz, jeśli odważy się chwycić za broń, Niech ta chwała będzie ci droższa od cesarskiej palmy zwycięstwa, dla niej chciej być mężny i w równym stopniu pobożny! Tymczasem, dopóki nad ziemią wzbija się w locie złoty pokój, skoro pokój nam sprzyja, dni płoche chwytajmy w locie!
przekład: Grzegorz Franczak
|
STRONA 21 |