STRONA 21 |
|
Jaka tego przyczyna1, że sen na moje powieki nie spływa, że odpoczynek żaden nie jest mi miły2? Czemu dni są tak opieszałe i czemu noc tak długą się zdaje? Dlaczego i ciało i duszę jednaka słabość przenika? Przecież żadna gorączka nie trawi moich członków, słońce mnie przecież nie pali, ani Auster3 srogi nie ziębi. Moją chorobą jest miłość4, i ty, za gwiazd złym zrządzeniem tak urodziwa dziewczyno, zrodzona na moje nieszczęście! Do ciebie, choć nieobecnej, przemawiam, śnisz mi się w nocy, w dzień mi myśli wypełniasz, noce mi znaczysz cierpieniem. Oszczędź – na chyłkiem skradzione słodkie rozkosze Wenery, na łuk cię zaklinam Kupida i śmiercionośne pociski, oszczędź mnie, błagam, nie pozwól, by talent, co ma cię ku gwiazdom wynosić, w żalu i trosce starzał się, marniał przedwcześnie! Jeśli się dasz ułagodzić, prześcignę samego Orfeusza5, i wiersze, które ułożę, pojmą zwierzęta, co kryją się w górach. Niegdyś pieśniom wzruszyć dawały się dęby, nieczułe kamienie – a twoje serce twardsze będzie od skały? Biada mi! W dzisiejszych czasach śpiewne Muzy, gdziekolwiek się nie obrócisz, niczyjej czci nie doznają. W pogardzie są wszelkie sztuki, szacunek zyskują tylko ci, dla których i talent i wszystek dowcip mieści się w szkatule. Dla nich stoją otworem żelazne wrota i żelazne progi, nie straszna im czujna psia zgraja. Mnie zaś wraz z mymi Muzami i śpiewnym Febem zuchwała6 dziewczyna każe czekać u zamkniętych drzwi. |
STRONA 22 |
Mnie pies zajadły odpędza, mnie stróż odgania od progu; Jeśli im coś podaruję, i stróż, i pies, ucichną! Biada, jak niecny to sposób, szukać męża kusząc pięknym ciałem, i poddać się z własnej woli pod władzę innego mężczyzny! Niewolnik zakuty w kajdany złorzeczy swojej fortunie: wam zaś podarek wystarcza, by spełnić cudze rozkazy! Cóż z tego, że za płatną miłość nie należy się żadna wdzięczność i że po zapłacie kochanek idzie wolny w swą stronę? Na próżno wzywać go będziesz, gdy wiek urodę bezlitośnie oszpeci, a piękne lico straci swą szlachetną barwę.7 Będziesz się wówczas obwiniać za płochość i zmarnowaną młodość, wówczas wyrwie ci się z ust taki smutny lament: „Czemuż rozsądku, który mam dzisiaj, nie miałam za młodu? Lub czemu z dzisiejszym rozumem nie mogę mieć dawnych wdzięków?” Niech cudze przykłady służą wam za napomnienie, dziewczęta: Późno bywa mądry ten, kto mądry po szkodzie8. Nie kwitną wiecznie róże, nie kwitną hiacynty: również urodzie losy naznaczyły koniec. Póki więc wiek pozwala, znajdź wiernego przyjaciela, znajdź już dziś kogoś, kto złoży w ziemi twe kości po śmierci. Oto najwyższa nagroda w nieszczęśliwej miłości, gdy nas złożonych na stos ciałopalny opłacze ktoś bliski, gdy ktoś na zimnych ustach złoży ostatni pocałunek, gdy już po Styksie9 płynących zawołają nas po imieniu i usłyszymy, jak obwiniają bogów i okrutny los, a ludzie wylewają nad nami gorzkie łzy. |
STRONA 23 |
STRONA 24 |