Łąki. Sarmato, wśród tak licznego oręża,
Tak wielu mieczy i strzał, ty trwasz w osłupieniu
I w ciała ciężkim letargu, i sądzisz, że śnisz.
Zbudź się i strząśnij z oczu sen odrętwiający!
Zbudź się, pochwyć w dłoń oręż, wyjdź naprzeciw wroga!
Musisz podjąć walkę nie za porwane trzody
Nie, byś zbrojnie ogarnął jak najwięcej ziemi.
O wolność i całość ojczyzny rzecz się toczy.
Nie pod Twoją są władzą silne w mury miasta,
Na najwyższych urwiskach niezdobyte twierdze,
Czy rzeki stare mury wzdłuż opływające,
W objęciu których kiedyś znajdziesz ocalenie.
Cała nadzieja w ostrzu miecza i sile rąk.
Bezsilnych czeka smutna niewola i żywot
Sromotny. O, jakiż wstyd dla Ciebie, Sarmato,
Haniebny, iż twoi przodkowie męstwem i krwią
Zdobyli rozległe państwo, a ty straciłeś
Je przez zniewieściałość i gnuśność
Z dala od naszych czasów niech będzie ta hańba,
A potomkowie niech się cieszą lepszą sławą.
Już czas by mężów pobudzić i ducha wzmocnić.
Niech działanie rozkwita, a zginą niezgody,
Niech zniknie występna żądza złota, a zbytek
Zostanie wygnany na dalekie wybrzeża.
Niech wszystkich ogarnie jedno pragnienie i chęć
Ocalenia kraju i obrony wolności.
To, czego ci zawsze, Sarmato, brakowało
Masz teraz pod ręką. Więc wodza gotowego
Na wszystkie zdarzenia, a nie mniej dzielnego. Ów
Zaraz gotów dosiąść konia i walczyć mieczem.
Twój król dostępny cnocie, podobnie jak przodki.