PRZEKŁAD

Lyricorum libellus (1580) >  Ode V. Ad Nicolaum Firleum Ioannis palatini Cracoviensis filii >  strony 10 -  11


Ode IV. Ad Concordiam  left left right  Ode VI. In conventu Varsaviensi
 

 

DO MIKOŁAJA FIRLEJA, SYNA JANA, WOJEWODY KRAKOWSKIEGO

Oda V1

 

Firleju, już Lew2 goreje gwałtownym słońcem,

szaleje i wyrządza szkody, dołożywszy ognia.

Od jego gorących wyziewów    

wyschły rwące rzeki.

Pola i lasy dręczy okrutne pragnienie3,

ucichły też powiewy pierzchliwych wiatrów.

Jedynie cykady4 w gęstych

zaroślach wszędzie słychać.

Tam, gdzie platan wyciąga swe ramiona

i ogniste ataki słońca

lekceważy, odziany

gęstą zasłoną liści5,

STRONA 10

Oryginalny skan

Transkrypcja

tam, namaściwszy włosy syryjskim balsamem,

złóżmy ciała na ziemi, nie bez

róż o czerwonym kwieciu

i nie bez białych lilii6!

Wiejska strażniczko zapasów massyckiego7 wina,         

pokwap się zdjąć czop z omszałej baryłki

i rozlać do zroszonych

pucharów boski napój.

Któż, po spożyciu darów wielkodusznego Bachusa8,

będzie myśleć o niepewnych wynikach wojen,

czy kłopotać się zagrażającą

waśnią wśród płochego tłumu?

Któż nie będzie wówczas bardziej skłonny do żartów i tańców,

i do tego, by w takt eolskiej9 liry słodką

zaśpiewać skargę,

wspominającą piękną Chloe10?

O tak, o tak chciałoby się strawić ten dzień,

a duszę uwolnić od smutnych trosk;

jutro czyścić zakurzoną broń

będzie trzeba, i chropowate [od rdzy] miecze11.


przeł. Elwira Buszewicz

 

DO MIKOŁAJA FIRLEJA, SYNA JANA, WOJEWODY KRAKOWSKIEGO

Oda V


Mój Firleju, już Lew słońcem gwałtownym wrze

Ogniem przypuszcza szturm, wpada w okropny szał,

            Już żar jego dyszący

                        Suszy bystre strumienie wód.

O, jak bardzo się chce polom i lasom pić;

Ustał powietrza wiew; milczy pierzchliwy wiatr.

            Słychać tylko gąszcz krzaków –

                        Wszędzie w chaszczach cykady brzmią.

Tam, gdzie jawor się wciąż w gęsty ubiera liść

Jak w zasłonę i już rozwarł ramiona swe,

            Nie chcąc dbać o żar słońca

                        Ni o razy ognistych strzał,

Tam, namaściwszy włos Syrii wonnością, my

Złóżmy ciała na ziemi. Niech się sypie wciąż

            Róży kwiat purpurowej

                        Białych lilii nie braknie nam.

Ty zaś, wiejska szafarko, co massyckich win

Strzeżesz, omszały dzban wyjmij i otwórz go

            Śpiesznie. Lej boski napój

                        Do perlących się rosą czar.

Któż, wspaniałego dar Bakcha spożywszy, chce

Dumać, co niesie nam wojen niepewny bieg,

            Lub groźnymi waśniami

                        Płochych tłumów zaprzątać myśl?

Komuż nie milszy żart, taniec albo i pieśń,

Która w eolskiej takt liry opiewać chce

            Urodziwą wciąż Chloe, 

                        Ją wśród słodkich wspominać skarg?

Strawmy dzisiejszy dzień na tym jedynie, tak!

Duszę od smutnych trosk całkiem oczyśćmy, nim

            Miecz i tarcz zardzewiałą

                        Czyścić jutro wypadnie nam.

 

przeł. Elwira Buszewicz


STRONA 11

Oryginalny skan

Transkrypcja