PRZEKŁAD
Lyricorum libellus (1580) > Ode VI. In conventu Varsaviensi > strony 11 - 13
|
STRONA 11 |
|
czy berło zostanie dla dzielnego Batorego, nie troszczę się zbytnio5. Kogokolwiek ów Rodzic ludzi i bogów6, który sam trzyma w ręku wszystkie królestwa, ma wynieść na tron Augusta7, mojej ojczyźnie niech przyniesie, proszę, pomyślność. Niech on dawne rany Rzeczypospolitej i niezgodne umysły obywateli, wśród przykrej niechęci skłócone, uśmierzy i, nowym połączone przymierzem, zespoli. Niech przywróci do dawnego stanu to, co upadło, Niech gorliwie przywraca dawny porządek, niech powściągnie wodze szalejącej8 samowoli9 i nie pozwala, by sprawiedliwi padali ofiarą przemocy. Nieumiarkowane wydatki i godny Sybarytów10 przepych niechaj usunie, aby nie wstydzono się swojskich potraw spożywać, a zamiast purpury odziewać się ojczystą wełną. On też niechaj odbierze berło panującej mamonie, by ta, jako niezbyt potężna opiekunka ludzi szkodliwych, wcale nie mogła dzwonić złotymi trzosami w sprawiedliwych uszach sędziów. Za panowania tego króla, niech przyćmiona [dotąd] brudem i hańbą zacznie wysuwać stopę z kryjówek |
STRONA 12 |
cnota, z dnia na dzień bardziej czczona, i ku złotemu słońcu odważy się spojrzeć. Słodka miłość chwały i wdzięczna nadzieja przynoszenia sławy swemu imieniu niech rozpali umysły młodzieńców, aby usiłowali dzięki swym dzielnym czynom trafić do złotego rydwanu chwały11. Ich to właśnie mają opiewać pieśni do wtóru lutni, ich, oraz pełne łupów i krwią nieprzyjacielską zbryzgane konie12, a także Scytów15 przegnanych za dwuramienny13 Don14.
przeł. Elwira Buszewicz
NA ZJEŹDZIE WARSZAWSKIM Oda VI
Jako miłośnik Muz i czciciel Feba, zbyt Nie dbam o to, czy ma Cezar potężny sam Sarmatami królować, czy też raczej ma Berło dzielny Batory wziąć. Kogokolwiek więc ma wznieść na Augusta tron Rodzic ludzi i bogów, który w ręku sam Wszystkie trzyma królestwa, proszę tylko by Mej ojczyźnie pomyślność dał. Oby dla dawnych ran Rzeczpospolitej lek Znalazł, wiodących spór obywateli chciał Zgodzić i złączyć znów w nowym przymierzu, choć W sercach dawne niechęci wrą. Oby to, co upadło, wzniósł z powrotem, niech Dawny się stara porządek przywrócić, niech Wstrzyma szał samowoli, nie pozwala, by Sprawiedliwym czyniono gwałt. Niechaj zbytki ukróci, niech luksusy też Sybaryckie wygładzi. Niech nie będzie wstyd Dania domowe jeść, a miast szkarłatnych szat Swojską wełną okrywać się. Niech monecie wszechwładnej weźmie berło, by Już nie mogła szkodników opiekunką być. Niechaj lubo nie brzęczy już złocisty trzos W uszach sędziów broniących praw. Gdy nastanie ten król, cnota, ukryta wprzód Pośród brudów i hańby, niech wystawi swą Stopę z ukrycia i, co dzień godniejsza czci, W słońce spojrzeć odważy się. Niech rozpali już ducha młodych nowy żar: Sławy nadzieja miła, słodka miłość chwał; Niechaj dzielne ich czyny pozwalają im Złotym chwały rydwanem mknąć. Ich to opiewać ma lutnia i wdzięczny śpiew; Świetny zebrali łup, nieprzyjaciela krwią Zbryzgał kopyta koń, ordy scytyjskie zaś Odpędzono już w dal, za Don.
przeł. Elwira Buszewicz |
STRONA 13 |