PRZEKŁAD
Lyricorum libellus (1580) > Ode I. Ad Henricum Valesium Regem in Gallis morantem > strony 3 - 5
|
LIRYKI Jana Kochanowskiego
DO KRÓLA HENRYKA WALEZEGO1 OCIĄGAJĄCEGO SIĘ Z PRZYBYCIEM Z GALII2 Oda I3
Jakież przeszkadza zajście4, jakież bóstwo patrzy złym okiem, Henryku, o największy wśród królów5, na to, abyś, wezwany do tak bardzo pięknego królestwa, pojawił się na sarmackich polach, okazale się prezentując na szybkim rumaku, pośród wiwatującego chóru matek z dziećmi, wśród tłumu, napływającego gęstymi zastępami z gorliwą chęcią oglądania nowego władcy? Odpędź precz zwlekanie6, a od czułości zatroskanej matki7 i z jej uścisków się uwolnij, przed niespokojnych sióstr łzami uciekaj. |
STRONA 3 |
Złota, odznaczająca się lśniącymi klejnotami korona już od dawna tęskni za twym czołem; berło przedziwnej sztuki domaga się, aby mogło dotknąć twej prawicy. Berło, którego słuchają srodzy Litwini8 i potężny Polak, i wszelkie ludy9, zamieszkujące pomiędzy głebokim Bałtykiem a błękitną wodą Morza Azowskiego10. Na dźwięk twego imienia, o wielki królu, srogi Moskal11 odłożył swe pełne pychy groźby; drapieżni Scytowie12 już porzucają zwyczaj harcowania po podolskich13 polach14. Dźgnij rączego konia srebrną ostrogą15, i żwawo [ruszaj] na przerażonych wrogów; ukaż się im w zbroi Wulkana16, budząc postrach błyskawicowym mieczem. Błagam, niech los zachowa mnie na ten dzień, gdy pokonasz już wrogów i morskiego tyrana ukarzesz17; ujrzałbym cię, jadącego z paradą kwadrygą18 zaprzężoną w białe konie; pokonanych wodzów w kajdanach, zdobyte miasta19, proporce wojenne wystawiającego na pokaz, i wozy ciężkie od bogatych łupów20. |
STRONA 4 |
A wtedy ani Orfeusz21, ani wieszcz Linus22 nie zdoła mnie pokonać pieśnią, choćby i skały swą lirą obaj – jak mówią – i śpiewem poruszali i twarde dęby. przeł. Elwira Buszewicz DO KRÓLA HENRYKA WALEZEGO OCIĄGAJĄCEGO SIĘ Z PRZYBYCIEM Z GALII Oda I Cóż tu przeszkadza, jakiż ci skąpi bóg, Henryku, o największy wśród królów, byś Wezwany na królestwo piękne, Dał na sarmackich się widzieć polach, Przez które bystry winien cię ponieść koń, Wśród matek z dziećmi wiwatujących, wśród Napływających gęsto tłumów Które z zapałem oglądać pragną Nowego władcę? Odpędź już zwłokę precz, I przerwij uścisk czułych matczynych rąk; Ucieczką swoją przed smutnymi Skryj się siostrami i przed ich łzami. Korona złota, niecąc klejnotów blask Od dawna za twym czołem z tęsknoty drży, Przedziwnej sztuki berło rwie się, Aby się znaleźć w prawicy twojej. To berło srogi Litwin uznawać chce, Jak również możny Polak, i wszelki lud, Co żyje od bałtyckiej głębi Aż po błękitne Azowskie Morze. Szanując, o wielki królu, imię twe, Już srogi Moskal groźby odłożył swe; Drapieżny Scyta już przestaje Tu po podolskich harcować polach. Chyżego konia srebrną ostrogą pędź, Na wrogów przerażonych pośpiesznie rusz, W Wulkana zbroi im się ukaż, Z błyskawicowym straszliwym mieczem. Niech los mi, proszę, tego doczekać dnia Pozwoli, że cię ujrzę, gdy wrogów już Pokonasz, skarzesz mórz tyranów, W białej kwadrydze triumfować będziesz; Zdławionych wodzów będziesz w kajdanach wlec, Chorągwie, wizerunki podbitych miast Okażesz wszystkim oraz wozy Ciężkie od wielce bogatych łupów. A wtedy ni Orfeusz, ni Linus wieszcz Mnie pieśnią nie pokona, choć niesie wieść, Że obaj mogli śpiewną lirą Skały poruszać i twarde dęby. przeł. Elwira Buszewicz |
STRONA 5 |